Dekada spełnionych nadziei

Fotolia_45062177_M_optJedenaście lat temu, za wejściem Polski do Unii Europejskiej opowiedziało się 77 proc. polskiego społeczeństwa. O tym, jak dobry był to wybór świadczy fakt, że obecnie nasze członkostwo w UE popiera już 89 proc. Polaków.

Integracji Polski z Unią Europejską obawiali się najbardziej nasi rolnicy. Z rozdrobnioną strukturą agrarną i w dużej części niską jeszcze jakością handlową swoich produktów, obawiali się szczególnie tego, że nie sprostają konkurencji bardzo wydajnych gospodarstw rolnych z innych krajów UE: Francji, Niemiec, Danii, Holandii etc. Przewidywali, że polski rynek  żywności opanowany zostanie przez produkty z importu.

Wejściu Polski do UE towarzyszyło otwarcie granic oraz niczym nie krępowana możliwość podjęcia pracy zarobkowej w innych krajach. Ci, którzy zdecydowali się na taki wyjazd przysłali dotąd do Polski około 32 mld euro. Znacznie większe pieniądze, bo ponad 250 mld zł trafiło do nas z funduszy europejskich. W latach 2004–2013 na samą tylko polską wieś Unia Europejska wyasygnowała 169 mld zł, z czego 97 mld zł przeznaczone były na dopłaty bezpośrednie, zaś 72 mld zł wydano na rozwój obszarów wiejskich.
Dopłaty bezpośrednie do gospodarstw rolnych są zresztą nadal krytykowane jako wydatek, który nie wpływa na unowocześnienie polskiego rolnictwa. Tymczasem to m.in. dzięki tym dopłatom (stanowią one obecnie około 50 proc. dochodów rolników) liczbę rozwojowych gospodarstw rolnych ocenia się obecnie na 290–300 tys. Czyli jest ich ponad 3 razy więcej, niż przed wejściem Polski do UE. Pośrednim skutkiem dopłat jest też to, że w polskim rolnictwie rozpoczął się i przebiega w niespotykanym dotąd tempie proces koncentracji produkcji. To m.in. dzięki tej koncentracji zatrudnienie w polskim rolnictwie można było zmniejszyć o blisko 1,8 mln osób.
Przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny, który w okresie ostatnich 10 lat w grupie pracowników zwiększył się z 782,3 zł do 1280,1 zł, czyli o 63,6 proc., w grupie rolników wzrósł z 541,0 zł do 1098,3 zł., czyli o 103,0 proc. Jak z tego widać, nadal jednak jest on o 14,2 proc. niższy niż w grupie pracowników.
Dzięki Wspólnej Polityce Rolnej polskie rolnictwo i polska wieś odetchnęły. Nikt rozsądny nie uważa już naszego rolnictwa za peryferyjny dział gospodarki, a obszarów wiejskich za rejony upośledzone.
Na taką opinię o polskim rolnictwie zapracowało ono swoją obecną pozycją w gospodarce kraju. Jest mianowicie jedną z nielicznych jej dziedzin, której bilans w handlu z innymi krajami jest dla nas wybitnie dodatni. W latach 2004–2012 wartość eksportu polskich artykułów rolno-spożywczych zwiększyła się ze 137 euro do 453 euro w przeliczeniu na jednego mieszkańca, a dodatnie saldo Polski w handlu zagranicznym żywnością zwiększyło się do 5 mld euro. Polska, obok Francji, Holandii, Hiszpanii i Danii stała się jednym z czołowych eksporterów żywności w UE. W przeliczeniu na jednego mieszkańca Polska osiąga już 68 proc. unijnej średniej PKB.
Równie duże jak w poprzednich latach wsparcie z UE otrzyma nasz kraj, (w tym polskie rolnictwo i polska wieś) w perspektywie finansowej na lata 2014–2020. Otrzyma najwięcej ze wszystkich krajów UE środków na rozwój obszarów wiejskich, wyższe niż w poprzednim okresie będą też dopłaty bezpośrednie dla rolników. I choć w przeliczeniu na 1 ha użytków rolnych pozostały one nadal zróżnicowane, to różnice w wysokości dopłat będą teraz znacznie mniejsze.
Wszystko wskazuje jednak na to, że na tak dużą pomoc z budżetu Unii Europejskiej Polska może liczyć po raz ostatni. Gdyż, po pierwsze, do 2020 roku osiągnie już znacznie wyższy poziom rozwoju, po drugie – w UE pojawią się nowe potrzeby, a poziom budżetu Unii może być miarkowany przez ciągle jeszcze dający się odczuć kryzys z lat 2008–2012.
Dlatego ta ostatnia tak wielka hojność budżetu UE dla Polski powinna być szczególnie starannie spożytkowana. Bo w poprzednich latach część tej unijnej pary poszła jednak w gwizdek. Jednocześnie narosło kilka niepokojących zjawisk w rozwoju zarówno całego polskiego społeczeństwa jak i w rozwoju obszarów wiejskich. O ile bowiem wyraźnie zmniejszył się istniejący w poprzednich latach cywilizacyjny dystans między miastem a wsią, to teraz pojawiły się różnice między różnymi typami wsi i między samymi mieszkańcami wsi.
W jednych rejonach kraju przybywa mieszkańców wsi, w innych następuje pustynnienie obszarów wiejskich. Jednocześnie pogłębia się zróżnicowanie sytuacji materialnej ludności wiejskiej. Zdaniem ekonomistów na wsi jest ono nawet jeszcze większe niż w mieście. Liczbę ludzi, których nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb, w tym także żywnościowych, szacuje się w Polsce na około 2,5 mln osób. Połowa z nich mieszka na wsi.
Anna Grabowska