Rozmowa ze Stanisławem Kacperczykiem, prezesem Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.

Rozmowa ze Stanisławem Kacperczykiem,  prezesem Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.

Nie marnujmy wysiłków
Rozmowa ze Stanisławem Kacperczykiem,
prezesem Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.

– Jaki jest areał zbóż w tym roku?
– Pytanie proste, a odpowiedź trudna, bo trzeba ją opierać na tzw. domniemaniach. Myślę, że będzie to 7,3–7,5 mln ha. Trochę mniej niż przed rokiem, gdyż w większych gospodarstwach 5 proc. gruntów trzeba było w tym roku wyłączyć z użytkowania i przeznaczyć na tzw. zazielenienie, które w większości, bo w 3,5–4 proc. gruntów odbyło się kosztem zbóż
– Jakich w tym roku oczekuje się plonów i zbiorów?
– Ja na ogół unikam robienia jakichś prognoz przed żniwami, ale myślę, że i plony, i zbiory będą niższe niż w roku ubiegłym. Warunki dla wzrostu zbóż nie były w tym roku sprzyjające. Najpierw chłodna wiosna, później susza, która punktowo była bardzo dotkliwa, no i ten obowiązek zazielenienia, który wyłączył z produkcji część użytków rolnych. Tylko z tego ostatniego powodu zbiory zbóż mogą być o około 1 mln ton mniejsze. Tymczasem słyszy się, nie wiadomo na czym oparte nadzieje, że tegoroczne zbiory wyniosą 30–31, a nawet ponad 31 mln ton. Naszym zdaniem, najbardziej prawdopodobny jest wynik 28 mln ton. Zawyżone prognozy zbiorów nie służą rolnikom, bo już na wstępie powodują oferowanie niższych cen skupu zbóż.
– A jakich cen spodziewają się w tym roku rolnicy?
– Ceny skupu zbóż powinny być takie, by rekompensowały rolnikom koszty produkcji i zapewniały jej opłacalność. Będą one jednak zależały także od ilości i jakości zbiorów w Europie i w świecie. Jedno jest natomiast pewne, przyjęta przez Komisję Europejską i obowiązująca już od kilku lat interwencyjna cena skupu zbóż będzie ceną martwą, zresztą już od dawna nie wpływa ona na sytuację na rynku zbóż. Myśmy już 4–5 lat temu proponowali podniesienie jej do co najmniej 150 euro za tonę zbóż i obecnie tak samo myśli nasz minister czy senacka komisja rolnictwa i rozwoju wsi. Ale nasze apele do Komisji Europejskiej i do europejskich organizacji rolniczych COPA-COGECA nie przynoszą skutku. Ba, obawiamy się nawet, że przy dalszej liberalizacji Wspólnej Polityki Rolnej interwencyjny skup zbóż może być w ogóle zlikwidowany!
– Ilu jest w Polsce producentów zbóż?
– Myślę, że prawie tyle samo, ile jest gospodarstw rolnych, czyli prawie 1,5 miliona.
– Ale przecież nie wszystkie gospodarstwa sprzedają zboże…
– W Polsce ukształtowały się dwa typy gospodarstw: tradycyjne, które uprawiają zboża dla własnych potrzeb i nie mają większych związków z rynkiem oraz gospodarstwa towarowe, których udział oceniam na 15–25 proc. i ta liczba ciągle rośnie. Uprawa zbóż jest tu już w pełni nowoczesna, na polach widzi się ścieżki przejazdowe służące zabiegom ochrony roślin i te gospodarstwa produkują już zboża na rynek.
– Na którym, podobno, nie zawsze dzieje się najlepiej…
– To prawda. Zacznijmy od tego, że podawane przez media ceny zbóż na rynku są na ogół cenami ofert, a nie cenami transakcji, które są przeważnie sporo niższe. Ale są ważniejsze sprawy. Na rynku zbóż w Polsce nie ma niezależnych laboratoriów do oceny jakości ziarna, rolnik jest tu zdany na ocenę tego, kto od niego to ziarno kupuje. Nie uwzględnia się też w skupie zbóż kosztów transportu. A przewóz ziarna, np. z Zamojszczyzny do portu w Szczecinie czy w Gdańsku kosztuje do 110 zł za tonę. Martwi nas też widoczne od jakiegoś czasu podcinanie skrzydeł spółce ELEWARR, która ze swoimi magazynami o pojemności 700 tys. ton mogłaby wpływać na stabilizowanie cen ziarna na rynku. Zapowiedź likwidacji tej spółki od razu utrudnia jej uzyskanie kredytów i spełnianie tej stabilizującej roli.
– Nie jest tajemnicą, że plony zbóż są w Polsce znacznie niższe od średnich w Unii Europejskiej. To też ma przecież wpływ na opłacalność ich produkcji…
– Przyczyn niższych w Polsce plonów zbóż jest wiele: słabsze gleby, gorszy klimat, kilka razy niższe niż we Francji czy w Niemczech korzystanie z kwalifikowanych nasion itd. No i tu mamy przykład marnowania naszych wysiłków. Otóż przez wiele lat, wspólnie z ośrodkami doradztwa rolniczego, zachęcaliśmy rolników do korzystania z tych nasion, państwo wprowadziło nawet dopłaty do ich zakupu, ale w ostatnim roku zostały one ni stąd ni zowąd obniżone. Czyli część naszej pracy poszła jakby na marne.
– Związek, którym pan kieruje, zwraca również uwagę na bardzo w Polsce słabą infrastrukturę w handlu zbożami…
– Byłem niedawno w Teksasie, tam statek o ładowności 60 tys. ton zapełniano ziarnem w ciągu doby. U nas nie ma w portach ani tak dużych magazynów na zboża, ani tak wydajnych urządzeń załadunkowych.
– Ale kto powinien sfinansować te inwestycje?
– W ich finansowaniu mogłoby też uczestniczyć państwo. Powinno mieć udział w ich tworzeniu. Skarb Państwa sprawuje nadzór nad budową np. gazoportu, a infrastruktura dla możliwości eksportu polskich zbóż też jest dla polskiej gospodarki ważna.
– Czy w tworzeniu takiej infrastruktury nie powinni mieć swojego udziału rolnicy?
– Też mogliby mieć w tym swój udział. We Francji rolnicy eksportują swoje zboże bez opłacania pośredników, ale u nas to jeszcze nie jest ten etap samoorganizowania się wsi. W następstwie błędów przeszłości utrzymuje się u nas niechęć rolników do organizowania się w spółdzielnie, a i władze nie traktują tych organizacji szczególnie przyjaźnie.
– Czy producentów zbóż nie martwi malejący z każdym rokiem popyt na produkty zbożowe?
– Oczywiście, że martwi. A spada nie tylko zużycie zbóż na pasze, ale maleje też spożycie bezpośrednie. Np. spożycie chleba zmniejszyło się już do około 50 kg na mieszkańca rocznie. Te 11–12 mln świń, a tylko tyle jest ich teraz w Polsce, też nie zje tyle zbóż, co 23 mln sztuk, bo takie pogłowie bywało w przeszłości. Z chowu trzody chlewnej wycofały się zwłaszcza gospodarstwa małe, które obawiały się, że nie sprostają obecnym wymaganiom higieniczno-sanitarnym. A powinny do chowu świń powrócić, bo ma on też wiele zalet. Pozostały w gospodarstwach puste budynki inwentarskie, no i rolnik ma teraz mniej nawozów naturalnych, którymi kiedyś zastępował nawozy mineralne.
– A wracając do spożycia bezpośredniego, czy Polacy nie za mało doceniają obecnie walory produktów zbożowych? W końcu w żadnej modlitwie nie proszą o mięso, mleko czy cukier, tylko o produkt zbożowy.
– Tak, mówi się przecież „chleba naszego, powszedniego daj nam dzisiaj”. Ja bym do tego dodał: chleba pełnoziarnistego, bo produkty z pełnego przemiału zbóż mają największą wartość.
– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Edmund Szot

No comments yet.

Join the Conversation